Piętaszek (Friday)- karciany Dark Souls

Gry planszowe to zajęcie/rozrywka zarezerwowana w większości dla grup od dwóch do kilkunastu osób. To spotkanie towarzyskie, okazja do oderwania się od szarej codzienności. Czas gdy wyłączamy telewizję, telefony i cieszymy się towarzystwem z miłą rozgrywką w tle. Jednak nie zawsze jest tak kolorowo. Czasami zostajemy z naszym hobby sami. I tu z pomocą przychodzi nam Friedemann Friese z grą dla jednego gracza pod tytułem Piętaszek (Friday).

 

Friedemann Friese to autor, którego bardzo cenię przede wszystkim za Wysokie Napięcie – dużą, rozbudowaną grę ekonomiczną o budowie linii energetycznych. Tym bardziej zainteresowałem się gdy PANI P. przy jednej z okazji sprezentowała mi „Piętaszka – samotną przygodę”. Małe pudełeczko z kreskówkową grafiką, która nie jest jakoś szczególnie ładna, ani brzydka, zawiera talię 72 kart, 22 znaczników życia i 3 plansze pomocnicze. Coraz bardziej zaintrygowany przewertowałem instrukcję i z zaskoczeniem stwierdziłem, że nie wiem jak w to grać! Dopiero mniejszy pamflecik opisany jako Dodatek opisuje bardzo jasno i szczegółowo jak przygotować się do gry i porozkładać kilka rodzajów kart (które odruchowo na początku przetasowałem i musiałem od nowa porozdzielać). Troszkę dziwny zabieg, bo moim zdaniem „Dodatek” powinien być na stałe wpięty do instrukcji i to od niego powinno się zacząć lekturę instrukcji, ale co ja tam wiem…

Całość wykonana jest całkiem solidnie. Karty mają trochę niestandardowy format co może być małym problemem, jeżeli zapragniemy grać w grę dość często i zakupić na nie osłonki. Grafika jest trochę kanciasta, ale nie przeszkadza. Jest czytelna i nigdy nie ma wątpliwości co przedstawia. Plansze pomocnicze są fajne, ale po kilku grach niepotrzebne i zabierają miejsce. Bez nich rozłożona gra zajmuje mniej miejsca i można ją schować do kieszeni (to tylko talia kart, ze znacznikami życia, które można w np. podróży zastąpić kartką i długopisem).

Sama gra polega na pomocy Robinsonowi w opuszczeniu wyspy. W wielkim skrócie: dobieramy kartę przygody, próbujemy pokonać ją kartami Robinsona i podnosić jego umiejętności, co jakiś czas wzrasta poziom trudności przygód, a na końcu staramy się pokonać tzw. final boss’a – piratów. Na pierwszy rzut oka proste i nieskomplikowane, a jakie miodne! Gra od początku potrafi zasadzić kopa w podbrzusze. Losujesz kilka pierwszych przygód i wydaje Ci się, że wszystko idzie zgodnie z planem – pomalutku do przodu. Po jakimś czasie zwiększa się poziom trudności przygód i BUM! Punkty życia uciekają w szaleńczym tempie i po chwili jest już po wszystkim. Porażka… Przetasowujesz karty i myślisz, że bogatszy o doświadczenie poradzisz sobie lepiej. BUM! Nie przechodzisz nawet całego podstawowego poziomu trudności. Grałeś za agresywnie. OK, OK. Kolejne podejście. Pierwszy poziom za nami, drugi też, w trzecim BUM! dwa szybkie sierpowe i po zabawie. Przetasowujesz karty i zaczynasz jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz…

Piętaszek to demoniczny zjadacz czasu. Siadasz na pół godzinki, bo tyle mniej więcej trwać powinna jedna cała rozgrywka, a po 2 godzinach i kilkunastu próbach wiesz, że dziś się nie uda. Dziś nie dotrzesz do piratów… Piętaszek nie wybacza błędów. Każda rozgrywka musi być dokładnie przemyślana. Nie ma tu miejsca na dalekosiężne plany, bo sytuacja z sielankowego spacerku po dżungli w przeciągu jednej tury zmienia się w krwawą masakrę. Piętaszek to trochę taki planszówkowy Dark Souls. Grasz – giniesz – wyciągasz wnioski – grasz – giniesz… Czasami idziesz jak przecinak i czujesz, że coś jest nie tak… Gra czyha na Twój błąd, chwilę roztargnienia, rozkojarzenia, a wtedy wymierza karę. Brutalnie i szybko. Jednak w żaden sposób nie zniechęca to do dalszego grania, wręcz przeciwnie. Nie ma wrażenia, że gra oszukuje. Jeżeli zginąłeś, to dokładnie wiesz dlaczego. Kiedy podjąłeś złą decyzję, zbyt duże ryzyko. I to działa uzależniająco jak narkotyk. Do wszystkiego na końcu możesz podliczyć swoje punkty zwycięstwa…

Rekomendacja POSZPILOMY: KUPUJ!!!! Szczerze i gorąco polecam Piętaszka. Dawno gra nie wciągnęła mnie tak mocno jak ten mały wytwór wyobraźni Pana Friese. Szybka, miodna i uzależniająca rozgrywka. Gra przesiąknięta jest klimatem znanym z książki Robinson Crusoe.

Kącik ekonomiczny PANI P: Kupuj. W tej cenie (ok. 60 PLN) produkt bardzo dobry.

Piętaszek

8.5

Wykonanie

8.0/10

Mechanika

8.0/10

Re/Grywalność

9.5/10

Walety

  • Niesamowicie miodna i uzależniająca
  • Dobre wykonanie

Zady

  • Średnie grafiki - trochę się czepiam
  • Niestandardowy format kart - tak na siłę

Post Author: Pan P.

Urodzony w cudownych latach '80 liznął planszówek bardzo wcześnie. Zaczęło się niewinnie od "Magii i Miecza", potem trochę fabularnych m.in "Dzikie Pola", "Wiedźmin: Gra wyobraźni". Prawdziwą zabawę z nowoczesnymi planszówkami rozpoczął ponad dekadę temu zakup gry "Drakon"... I potem poszłoooooo...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.